Udało mi się w tym roku wykreślić już dwie góry z listy "bardzo wielu gór, na które chciałbym kiedyś wejść". Pewnie wiele i wielu z Was ma taką listę, przyrastającą w niepokojącym tempie i nie okazującej objawów skracania się. W każdym razie jedną z tych była ta Koskowa Góra, w Beskidzie Makowskim, a drugą Šíp w... no, o tym może za chwilę.
Šíp leży w Karpatach i na Słowacji. To w zasadzie jedyne informacje o jego położeniu, jakich można udzielić bez wzbudzania sporów. Chodzi o to, że jest najwyższym szczytem pasemka leżącego między czterema solidnymi pasmami. Na północy i zachodzie Orawa oddziela je od Małej Fatry i Magury Orawskiej, na południu Wag od Wielkiej Fatry, a na wschodzie doliny już mniejszych potoków i szosa nr 59 od Wierchów Choczańskich. Efekt jest taki, że jedni zaliczają Šípską Fatrę do jednego, drudzy do drugiego i tak dalej. Rejon można zobaczyć np. na tej mapie - to wyraźny trójkąt pośrodku.
Nasz dzisiejszy bohater ma 1170 metrów (tyle samo, co Mogielica [na której byłem o wschodzie słońca w listopadzie, tutaj]) i wyraźnie góruje nad doliną Wagu. To właśnie w ten sposób znalazł się na wspomnianej na początku liście - z pociągu czy samochodu jadącego wzdłuż Wagu robił na mnie wiele razy wielkie wrażenie. W ostatni dzień lipca nastawiłem więc w Żaszkowie (Žaškov) budzik na 2:45, o 3:01 byłem w drodze przez śpiącą wieś. Na Przełęczy Żaszkowskiej (Žaškovské sedlo) było jeszcze całkowicie ciemno, kawałek dalej było już na tyle jasno, że dało się dostrzec bez latarki sylwetkę skalnego Grubego Jana (Hrubý Jano).
W dwóch stronach nieba rozgrywały się dwa widowiska: po prawej stronie niebo się różowiło, po lewej, w wielkiej oddali, gdzieś za Bańską Bystrzycą raz czy drugi rozbłysł blask wędrującej powoli w stronę Orawy burzy. Burze miały zawisnąć nad tą częścią Słowacji koło południa i wisieć tak wiele dni.
Im wyżej wychodziłem, tym przez drzewa przebijały piękniejsze widoki na dolinę Wagu i wielką Fatrę.
Wreszcie po godzinie i trzech kwadransach szybkiego marszu szczyt. Miałem nadzieję na szerszy widok, ale narzekać nie mogę. Drzewa nie rosną na połowie wierzchołka, więc widok obejmuje południową połówkę panoramy, w tym nieco przycięty, ale piękny widok ku wschodowi.
Co tam na wschodzie widać? Sporo - choć przyznaję, że i nieumiejętność, i zabrudzona matryca nieco pogorszyły te widoki. Na pierwszym planie skalisty przedwierzchołek Šípa. Na drugim Wielki Chocz, o którym wspominałem w zamierzchłych czasach. Na trzecim, rzecz jasna, Tatry.
Te ostatnie wstydliwie schowały się za chmurkami. Kilka minut po piątej szczyty tychże chmurek rozpaliły się jasno, dając znać, że słońce jest już tuż-tuż.
I rzeczywiście. Jak widzicie, wszedłem na szczyt w dobrej porze roku. Jakiś tydzień wcześniej, a samego wschodu nie dałoby się zobaczyć. Za to za kilka tygodni słońce będzie wstawać dokładnie nad Tatrami. Więc jeżeli korzystacie z tego bloga dla inspiracji, to czujcie się bardzo konkretnie zainspirowani. Najlepiej zainspirować się tak w połowie września, zdaje się.
O, czyżby moje ulubione zjawisko - fantomowa góra w słonecznym reflektorze? Spójrzmy na to w dużo za dużym przybliżeniu.
Oto ona: góra, której nie ma. Chwilę później szczyt przechylił się i runął.
Korzystając z ciepłego świtu rozejrzyjmy się jeszcze przez chwilę. Na południe dolina Wagu i Wielka Fatra. Wieś w głębi to Lubochnia (Ľubochňa), za którą rozciąga się dolina rozdzielająca Wielką Fatrę na dwa główne grzbiety - Liptowski (z lewej) i Turczański (z prawej).
A przez okno w drzewach można też wypatrzeć dwa szczyty Małej Fatry: Stoh (z lewej) i Wielki Rozsudziec (z prawej).
Czas było schodzić. Także dlatego, że burze wędrowały szybciej, niż przewidywały prognozy. Na przełęczy nie było już mowy o bezchmurnym niebie - było nawet bardzo chmurne.
A na koniec jeszcze jeden obrazek. Filtrowany, więc nieco nierzeczywisty i nieco kiczowaty, ale raz na jakiś czas wolno.
Informacje techniczne. Z Żaszkowa (Žaškov) na szczyt Šípa jest ok. 5 kilometrów i ok. 680 metrów podejścia. Na przełęcz wyprowadza szlak zielony, na szczyt prowadzi szlak żółty. Normalnym krokiem droga powinna zająć nieco ponad 2 godziny. Trudności nawigacyjne niewielkie, szlak jest dobrze oznakowany. Trudności techniczne też nieduże - kilka ciut większych stromizn, krótkie odcinki ścieżką ponad stromym zboczem, nieco kamieni. Polecam!
Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz