Tak jakoś wyszło, że moją kolekcję wschodów słońca opanowała ostatnio Babia Góra. Tylko w tym roku gościły tutaj babiogórskie wschody z lutego i z maja. Tymczasem w czasie wycieczki do Francji nie udało mi się żadnego udanego wschodu obejrzeć, trochę żałuję. Jednak w ten weekend znowu byłem na najwyższym szczycie Beskidów, i oczywiście także na wschodzie słońca.
W sobotę po południu było pochmurno. Na szczycie Babiej wiał silny, zimny wiatr, tylko chwilami przeganiający strzępy chmur i odsłaniający widoki na doliny.
Ale już wieczorem coraz śmielej wychodziło słońce. Około piątej rano niebo nad Markowymi Szczawinami było pełne gwiazd. Na przełęczy Brona - tradycyjnie - dało się już zobaczyć łunę wschodu.
W dole świeciła Zawoja.
Kolejna tradycja: ujęcie masywu Babiej Góry od Brony.
Już z daleka widać było liczne grono miłośników wschodów słońca. Wędrowali na szczyt ze wszystkich stron: od Krowiarek, od Markowych Szczawin i od Orawy.
Słońce wschodziło tego dnia nad Gorcami.
Nad morzem chmur, które zasnuwało Orawę i Podhale wystawały tylko najwyższe szczyty Tatr. W środkowej części zdjęcia widać Krzywań.
"Orawo, Orawo, Orawienko miła!"
Słońce wstało ok. 6:20.
Ciekawe, ile jeszcze tygodni, zanim szczyt Babiej zniknie pod śnieżną kopułą?
Tego samego dnia po południu zdążyłem być jeszcze na Kopcu Kraka. I musiałem, oczywiście, sprawdzić, czy nie widać Babiej. Jak pięknie góruje ona nad całą Małopolską!
Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz