Na samochodach znam się mniej więcej tak, jak przysłowiowa świnia na przysłowiowym balecie. Ale nawet takiemu automobiloignorantowi jak ja trudno było nie zauważyć na prawie każdej wycieczce tego samochodu: bardzo wąskiego, zręcznie wspinającego się po krętych górskich dróżkach, lub już zaparkowanego w zakątkach lombardzkich Alp. Niech sobie piszą specjaliści, że Ferrari, czy Alfa Romeo - dla mnie najbardziej włoskim samochodem jest Fiat Panda.
Chodzi oczywiście o starą Pandę, tę z lat 80-tych. Jak głosi Wikipedia, w 1983 roku wypuszczono model 4x4, i to właśnie on szczególnie podbił serca mieszkańców Rovenzy, Santa Maria del Monte czy Mezzegry (ta ostatnia akurat na zdjęciu).
Żeby dać Wam wyobrażenie o jego wymiarach, sprawdziłem sobie kilka liczb w internetach. Stara Panda ma 146 cm szerokości, czyli troszkę więcej, niż Fiat 126p (138), ale już mniej niż stare Seicento (151), czy bardzo popularna w Polsce Škoda Octavia (173). O wszystkich narzucanych naszym ulicom przez producentów i kompleksy pseudoterenowych klocuchach już nie wspominam. Tym bardziej, że mało który z tych samochodów będzie służył dłużej, niż kilka lat - a terenowe Pandy mają co najmniej ponad 20 lat (produkcję zakończono w 2003 roku), i mają się świetnie. Ten na zdjęciu stał sobie w Tavernole, ponad Brescią.
A ten w Rovennie, ponad Como. Na obu zdjęciach jest też masa innych samochodów, ale trudno nie zauważyć, że to wszystko różne bardzo małe auta. Osobliwe, że w górach rzadko widuje się SUVy.
Ten stał sobie w Colico. Choć to akurat nie jest trudny teren, to spójrzcie, jak małą część wymalowanego miejsca parkingowego zajmuje Panda.
Na Sacro Monte di Varese.
W Brunate.
W Selvino, w Prealpach Bergamaskich. To takie miasteczko, gdzie da się dojechać samochodem, ale w sumie wygodniej jest kolejką linową. Przykład pierwszy...
...i drugi.
Wąskie ulice, kręte drogi, i ostre podjazdy są oczywiście nie tylko w Lombardii: to w Torre del Greco, koło Neapolu.
A to już bardzo w terenie: na poboczu leśnej drogi łączącej Canzo z Tre Alpi.
Na Piani d'Erna ponad Lecco, przy górnej stacji kolejki. To nie wygląda bardzo terenowo, ale ja nawet nie wiedziałem, że tam jest jakaś droga jezdna.
A tu proszę, jaka ładna kolekcja pracowitych autek się zgromadziła.
I, żebyście nie mieli wątpliwości, czy ja Wam na pewno tej terenowości i sprawności Pandy nie wmawiam: na szczycie Wezuwiusza.
A na koniec jeszcze jedna Panda - w warsztacie samochodowym w Tokio. Wyobrażam sobie, że w górach Japonii te samochody sprawdzały się dokładnie tak samo dobrze, jak we Włoszech.
A, i na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał: oczywiście, że kupowane dla szpanu samochody, które więcej palą i więcej zajmują miejsca powinny być dodatkowo opodatkowane i/lub nie wpuszczane do centrów miast. Jak to mówią, nie zapraszam do dyskusji.
Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz