Przerywamy nasz włoski program żeby pokazać Wam wschód słońca z Kopca Piłsudskiego. To było jeszcze na początku miesiąca, w czasie naszej przeprowadzkowej podróży z Warszawy do Saronno, ale kronikarski obowiązek nie pozwolił mi ot tak po prostu o nim zapomnieć. Nie było może szczególnie widowiskowo - Tatr nie będzie - ale wschód to wschód.
Kopiec Piłsudskiego jest na pewno w czołówce miejsc, z których najczęściej widziałem wschód słońca. Sporo tych wschodów było jeszcze w epoce przed tym blogiem, więc może tego aż tak bardzo nie widać. Ale było tych wschodów, że ho-ho! Bardzo miło wspominam na przykład wschody oglądane z uczniami-ochotnikami w czasie gimnazjalnych wycieczek do Krakowa.
W ramach nowości tym razem postanowiłem nie wyjść na górę przez Panieńskie Skały, a zejść do Chełmu, tylko wyjść z Chełmu, a zejść przez Panieńskie Skały. Prawdę mówiąc głównie dlatego, że już kilka razy przegapiłem w ciemnościach skręt zielonego szlaku, i musiałem nadkładać drogi. Wariant z Chełmu jest dużo łatwiejszy.
I oto, kilka minut przed piątą, Kopiec Piłsudskiego.
Dla krajoznawczego przypomnienia: Kopiec Piłsudskiego jest najwyższym z czterech słynnych kopców Krakowa (obok starożytnych: Krakusa i Wandy i XIX-wiecznego Kopca Kościuszki), usypano go w latach 30-tych minionego wieku na najwyższym szczycie Pasma Sowińca. Wierzchołek Kopca jest najwyższym punktem Krakowa, sięga 393 metrów nad poziom morza.
Te 393 metry to naprawdę dużo, i w pogodne, szczególnie zimowe dni z Kopca można łatwo dojrzeć Tatry. Niestety, nie tym razem. Kraków i jego otoczenie były zalane mgłami i zanieczyszczeniami, które sięgały mniej-więcej na wysokość szczytu Kopca. O dalszych widokach nie było mowy. Dało się jednak zobaczyć sięgające na wschód odnogi Pasma Sowińca, a więc Wzgórze Świętej Bronisławy z Kopcem Kościuszki. Przy odrobinie uwagi da się też zobaczyć komin elektrociepłowni w Łęgu. Gołym okiem jako-tako majaczyły wieże Wawelu, ale nie będę Wam wmawiał, że widać je na zdjęciu.
To widok w stronę Tatr, na południe. Jak widzicie, nie widać nawet kominów Skawiny, nie mówiąc o najbliższych szczytach Beskidów. Jest za to - na samym środku, wśród drzew - jedna z wież kościoła kamedułów na Bielanach. Widzicie?
Za to na północnym zachodzie widać było zarysy wzgórz Garbu Tenczyńskiego. O, i tyle, jeżeli chodzi o panoramę.
Tak sobie więc miło czekałem na wschód, wsłuchując się w nieco surrealistyczne tło dźwiękowe - krzyki przeróżnych egzotycznych zwierząt z położonego tuż obok ogrodu zoologicznego.
O, i wstało, o 5:26.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz