Jeszcze wczoraj wieczorem po bardzo sympatycznym marszu przez wzgórza Vogtlandu - tak nazywa się region na pograniczu Saksonii i Bawarii - dotarłem do wschodniego końca niemiecko-niemieckiej granicy. Po lewej Saksonia i dawna NRD, po prawej, za drzewami Bawaria i RFN. Do styku z Czechami kilkaset metrów, o nim następnym razem.
Przechodziłem przez tę granicę w obie strony kilkanaście razy, prawie zawsze widząc stałe elementy niemieckiej Żelaznej Kurtyny. O części stałego zestawu już pisałem. Jest widoczna na zdjęciu graniczna enerdowska droga i jest zielony pas dawnych zapór, drutu i min. Ale tam, gdzie granicę przekracza ważniejsza droga, są też tablice. Wczoraj już takiej nie widziałem, wstawiłem więc poniżej zdjęcie sprzed kilku dni, z okolic Eisfeld. Nie sposób ich nie zauważyć. I dobrze: przypominają, jak świeża jest jedność tego kraju i całego kontynentu.
Przechodziłem przez tę granicę w obie strony kilkanaście razy, prawie zawsze widząc stałe elementy niemieckiej Żelaznej Kurtyny. O części stałego zestawu już pisałem. Jest widoczna na zdjęciu graniczna enerdowska droga i jest zielony pas dawnych zapór, drutu i min. Ale tam, gdzie granicę przekracza ważniejsza droga, są też tablice. Wczoraj już takiej nie widziałem, wstawiłem więc poniżej zdjęcie sprzed kilku dni, z okolic Eisfeld. Nie sposób ich nie zauważyć. I dobrze: przypominają, jak świeża jest jedność tego kraju i całego kontynentu.
Może warto postawić podobne tablice przy otwartych dzisiaj granicach Polski? W końcu co chwila podważa się wartość członkostwa Polski w Unii. Może wielkie zdjęcia kolejek do szczegółowych kontroli pomogą docenić Unię?
Jeszcze kilka kroków i byłem na pierwszym z trójstyków tego spaceru.
A, i jeszcze wyjaśnienie do tytułu notatki. Przecież nie zmyślam, byłem pod Wiedniem.
Jeszcze kilka kroków i byłem na pierwszym z trójstyków tego spaceru.
A, i jeszcze wyjaśnienie do tytułu notatki. Przecież nie zmyślam, byłem pod Wiedniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz